sobota, 25 października 2014

Pseudoświnia i dynia


- Uhuuuu - zawyła Pseudoświnia w pustą dyńkę.
- Uhuuuu - odpowiedziała dyńka. Bo co miała powiedzieć?

***

Na Wszystkich Świętych najważniejszym punktem programu była łuna nad cmentarzem. Ale najpierw następowało odpalanie zniczy, co też było niebywale ekscytujące (zwłaszcza przy silnym wietrze, albo zacinającym deszczu). Za Komuny znicze były albo szklane, albo z gipsu. Dopiero później plastikowe znicze podbijać zaczęły polskie cmentarze, zabijając rytuał moczenia palców w gorącym wosku, albo wylewanie go sobie na dłoń, gdy nikt z dorosłych nie patrzył.
Potem Andrzejki i znów świeczki i wosk. Dużo wosku i bardzo dużo świeczek.
A na roraty się szło tylko po to, żeby przez park ciemny i złowieszczy przejść z własnoręcznie zrobionym lampionem. Wspomnienie to przywodzi Pseudoświni niezmiennie historię potępieńca, Jacka Latarnika, błąkającego się po ziemi z latarnią zrobioną z wyżłobionej rzepy (później zamieniono ją w dynię).







Pamięta Pseudoświnia opowieści Dziadka o błędnych ognikach pojawiających się we wsi w jesienne wieczory. Jeden taki nawet odprowadził przerażonego Dziadka pod sam dom, o mało nie przyprawiając go o zawał serca (Dziadek zarzekał się, że nie był pijany). We wsi mówiono, że to strzygi, zmory nieczyste, albo dusze potopionych w stawie dzieci. Świeczkę im trzeba było zapalić. Zdrowaśkę odmówić.

Ogień i światło tak bardzo są ważne w ten zimny, smutny czas. I pożywne jedzenie, miękki koc, a czasem nawet szklaneczka czegoś mocniejszego ku pokrzepieniu serca. Z dyni zaś najbardziejsza jest zupa oraz nasiona prosto z piekarnika z grubymi ziarnami soli. Można też kawałki dyni po prostu zmieszać z oliwą, octem, ziołami i czosnkiem, zapiec prze 30 minut i voilà! A jaki zapach w domostwie! Albo jeszcze można pochłonąć dyniowe ciasto w wykonaniu Małpoluda. Ale to dopiero jutro.

A Wy? Jak postępujecie z dynią? Na słodko koleżankę traktujecie, czy na ostro?


Trudno jest nie myśleć o Chustce. W ten czas koloru dyniowego.