niedziela, 27 grudnia 2015

Pseudoświnia i fizyka kwantowa

"Moi towarzysze poinformowali mnie, że nastąpi to dopiero wtedy, gdy odrodzę się przynajmniej raz w każdym pokoleniu leptonów i zrozumiem ich wewnętrzne prawa. Czy wiecie, że neutrina potrafią zmieniać zapach?"





kwitnie
kwitnie
i kwitnie.

http://szafa.kwartalnik.eu/56/html/esej_felieton_relacje/harmon.html

sobota, 3 października 2015

Pseudoświnia i media społecznościowe

Pseudoświnia otworzyła walącą po oczach na niebiesko stronę pewnego medium społecznościowego i to był błąd. Załapała doła. Nie za sprawą ludzi. Przynajmniej nie każdego z osobna. To ich natłok raczej. Zupełnie jakby się nagle wszyscy na raz zwalili do living roomu i coś tam sobie pokazywali, szkalowali, wygłaszali, zapraszali dokądś. Niektórzy z noworodkami, psami, kotami i oferujący zajęcia mindfulness. Pseudoświnia zresztą sama na chwilę dołączyła do jazgotu, wklejając coś swojego. Wcale więc nie jest lepsza:

http://szafa.kwartalnik.eu/55/html/esej_felieton_relacje/harmon.html

Albo raczej jest to kwestia wieku? Słabej konstrukcji psychicznej? Jakiegoś nie w pełni jeszcze odkrytego schorzenia psychicznego? Social media anxiety disorder - tak by to można było nazwać. W każdym razie, jak mawiają Anglosasi - fuck that.






Ktoś jeszcze na coś takiego cierpi?

poniedziałek, 9 lutego 2015

Pseudoświnia i koniec sezonowej depresji

Wiecie co?

Wiosna nastała! I co z tego, że nie kalendarzowa?
Kwiatki są? Są.

Żegnaj, depresjo!
Zima - poszła won!




Zresztą tutaj wiosna w zasadzie nastaje od razu po grudniowych świętach.
Ania M. była i widziała - prawda, jak fajnie róże kwitły?

A jak jeszcze dzisiaj zapachniało nagle suchym zielskiem znad łąk (łopian & heliotrop), to aż człowiek miał ochotę krzesać hołubce i tańczyć mazura. A wszystko to w żarówiastych promieniach popołudniowego słońca.

A Wy - po czym poznajecie wiosnę?

PS. Gdzieś tak za tydzień pojawią się dowody w postaci krokusów, tulipanów i narcyzów z przydomowego ogródka. Póki co zbierają siły na kolorowe eksplozje.

sobota, 31 stycznia 2015

Pseudoświnia i biustonosze

W trakcie łazienkowych oblucji wzrok Pseudoświni zatrzymał się na jej smętnie zwisających na drzwiach biustonoszach. Wyglądały smutno. Momentami nawet strasznie. Czy za, dajmy na to, sto lat nadal będziemy ich potrzebować?

Po co się* w ogóle nosi biustonosze?

Pseudoświnia postanowiła odpowiedzieć na to pytanie bez posługiwania się internetem:
Jak ma się za ciężkie piersi, to taki biustonosz pomaga je utrzymać. Jak stelaż wspierający kręgosłup.
Jak się ma za lekkie piersi, to taki biustonosz pozwala coś w ogóle utrzymywać. Daje iluzję.
Jak się ma za duże piersi, to taki biustonosz pomaga je okiełznać.
Jak się ma za małe piersi, to taki biustonosz weźmie i je powiększy.
Jak się ma obwisłe piersi, to taki biustonosz uniesie je w górę. Po samą brodę.
Jak się wcale nie ma piersi, to taki biustonosz sprawi, że się je ma.

Jest też takie scenario, że biustonosz nosi się po to, aby nam się obcy faceci / kobiety nie patrzyli/ły na cycki. I to jest smutne. Zresztą wszystko powyżej jest smutne. Oprócz pierwszego.

Czy ktoś z Was nosi biustonosz po domu? Czy też może od razu po przekroczeniu progu domostwa wyzwalacie się z niego z radosnym okrzykiem i ciskacie go na kanapę?



A już w ogóle najgorsze słowo wszechczasów to "stanik".

"Thinking about the logic of bra wearing is a bit depressing. It's more socially inculcated hatred of our bodies really, isn't it? I mean, I don't think I ever wore a bra to prevent droop (ain't got nothing to droop, honey) or backache. I just kind of wore one because everyone else did"
- Emer O'Toole,  The Pros And Cons Of Going Braless.
Update: No i proszę: od wczoraj facebook podpowiada Pseuudoświni takie oto urocze zdjęcie:




*najpierw było "Po co kobiety noszą biustonosze?", ale przecież w końcu to nie tylko kobiety noszą biustonosze.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Pseudoświnia i Brown Jenkin

Pseudoświnia siedzi na kanapie, północ już wybiła. Małpoluda nie ma, bo ustawia wystawę. Cicho wszędzie, głucho wszędzie... jakby trochę straszno. Niepokój wielki wisi w powietrzu. Trzeba naciągnąc koc na głowę. Pomyśleć o czymś śmiesznym. Albo włączyć Georga Michaela.
Tymczasem nieopodal leży książka, a w niej mieszka najstraszliwsza bestia - niejaki Brown Jenkin. Znacie go? Słyszycie, jak zażarcie skrobie w sufit? Jak nawołuje? Hipnotyzuje?
Pseudoświnia wystawia głowę spod koca, waha się i znów zbliża się ku książce. Czy wypuści z niej potwora?







"Ratunku!"




Nikt jej nie usłyszał. Ha, ha.


To ja, Jenkin: lubicie się czasem bać?




środa, 7 stycznia 2015

Pseudoświnia i leśna extravaganza.


Tymczasem znów o Strasznym Lesie. Bo dzieją się tutaj dziwne rzeczy.


Po pierwsze: pijany szewc pogubił prawidła: jedno żółte, jedno różowe.


Leżały rozrzucone, nieprzytomne i niepotrzebne. Po chwili namysłu Pseudoświnia ustawiła je obok siebie. Żeby sobie tak tkwiły nie do pary. Niewiadomopoco.

 

Po drugie: stół i krzesła. Ze śladami jakby libacji.
 Na stole znajdowały się następujące obiekty: kawałek niebieskiego sznurka (szt.1), różowa rękawica gumowa (szt.1), pusta butelka po metadonie (szt.1), zgniecione puszki po Stelli (szt.2) oraz liczne kawałki folii aluminiowej. Co na to organa ścigania?



Po trzecie: rośnie nowa dostawa grzybków. Tych samych. Tych baby shrooms wcale tu jeszcze wczoraj nie było.


I wreszcie: ktoś poubierał co poniektóre drzewa w niebieskie i czerwone golfy.
Ciekawe kto?


W zeszłym roku podczas zbierania pokrzyw znalazła Pseudoświnia w Strasznym Lesie piękne  "poniemieckie" nożyczki (tam, skąd pochodzi, wszystko co stare i znalezione zawsze jest "poniemieckie"). Pewnie pijany krawiec zgubił. Wzięła je do domu i ma.

Ciekawe, kiedy ktoś znajdzie okulary Pseudoświni w czerwonych oprawkach, które zgubiła tutaj dwa lata temu? A może to było pojutrze?

To miejsce jest dziwne.