- Uhuuuu - zawyła Pseudoświnia w pustą dyńkę.
- Uhuuuu - odpowiedziała dyńka. Bo co miała powiedzieć?
***
Na Wszystkich Świętych najważniejszym punktem programu była łuna nad cmentarzem. Ale najpierw następowało odpalanie zniczy, co też było niebywale ekscytujące (zwłaszcza przy silnym wietrze, albo zacinającym deszczu). Za Komuny znicze były albo szklane, albo z gipsu. Dopiero później plastikowe znicze podbijać zaczęły polskie cmentarze, zabijając rytuał moczenia palców w gorącym wosku, albo wylewanie go sobie na dłoń, gdy nikt z dorosłych nie patrzył.
Potem Andrzejki i znów świeczki i wosk. Dużo wosku i bardzo dużo świeczek.
A na roraty się szło tylko po to, żeby przez park ciemny i złowieszczy przejść z własnoręcznie zrobionym lampionem. Wspomnienie to przywodzi Pseudoświni niezmiennie historię potępieńca, Jacka Latarnika, błąkającego się po ziemi z latarnią zrobioną z wyżłobionej rzepy (później zamieniono ją w dynię).
Pamięta Pseudoświnia opowieści Dziadka o błędnych ognikach pojawiających się we wsi w jesienne wieczory. Jeden taki nawet odprowadził przerażonego Dziadka pod sam dom, o mało nie przyprawiając go o zawał serca (Dziadek zarzekał się, że nie był pijany). We wsi mówiono, że to strzygi, zmory nieczyste, albo dusze potopionych w stawie dzieci. Świeczkę im trzeba było zapalić. Zdrowaśkę odmówić.
Ogień i światło tak bardzo są ważne w ten zimny, smutny czas. I pożywne jedzenie, miękki koc, a czasem nawet szklaneczka czegoś mocniejszego ku pokrzepieniu serca. Z dyni zaś najbardziejsza jest zupa oraz nasiona prosto z piekarnika z grubymi ziarnami soli. Można też kawałki dyni po prostu zmieszać z oliwą, octem, ziołami i czosnkiem, zapiec prze 30 minut i voilà! A jaki zapach w domostwie! Albo jeszcze można pochłonąć dyniowe ciasto w wykonaniu Małpoluda. Ale to dopiero jutro.
A Wy? Jak postępujecie z dynią? Na słodko koleżankę traktujecie, czy na ostro?
Trudno jest nie myśleć o Chustce. W ten czas koloru dyniowego.
z dyni do tej pory robiłam tylko latrenki jackowe, ale w tym roku chyba skuszę się i przygotuję zupę... I lampka dla Chustki, musowo :* kiss Ty moja wspominko
OdpowiedzUsuńa mnie, kochana, wiesz, chyba ten sok z cebuli wyleczył? mja Ty znachorko ;)
Usuńx
Mnie zawsze stawia na nogi, więc Ciebie też musiał :) uściski
Usuńhttps://soundcloud.com/asthmatickitty/dreaming-awake-son-lux-mix
dziękuję x
UsuńJej, też chodziłam przez ciemny park z lampionem - to dopiero było przeżycie! Uwielbiałam odpalać znicze i chodzić na cmentarz wieczorami - widok migających płomyków w ciemności - piękny. Przed wyjściem zapuszczałam sobie "Idąc cmentarną aleją..." TSA.
OdpowiedzUsuńZ dyni najbardziej lubię zupę - krem, ale blender mi się zepsuł:(
Buziaki:*
piękny obrazek! wprost zniewalający! Ty, dundający lampionik, TSA i ciemna bryła kościoła na horyzoncie :)))
Usuńsmacznej zupy zatem! x
Nigdy nie byłam na roratach - nawet nie wiedziałam, co to...
OdpowiedzUsuńA dynia - wiesz już, że zupkę zrobiłam, ale na słodko też lubię i dziś coś pewnie zrobię - dynia przywieziona od rodziców napoczęta i trzeba zużyć :)
kochana! cóż za strata! roraty, ach, roraty - gotyckie, kościelne klimaty! ;)
Usuńbardzo chcę zjeść z Tobą zupę. muszę się tylko jakoś życiowo ogarnąć :/ kisses
niech wrócą czasy zniczy glinianych! :)
OdpowiedzUsuńa dynię lubię upiec na ostrym ogniu w piekarniku-piekielniku
właśnie! zapomniałam o glinianych! najczęściej miały pomarańczowy wosk w środku.
Usuńach, piekielnie pyszna taka dynia, mniam :)
Oj zapomniałam wtracić swoje trzy grosze..
OdpowiedzUsuńTradycyjnie dynia na słodko-kwaśno w zalewie octowej czyli tzw. korbol, jako przystaweczka obiadowa obok innych darów jesieni: grzybków, gruszek i śliwek w occie.
A nasiona dyni podprażone ze słonecznikowymi do sałatki: rukola + suszone pomidory + oliwa + te właśnie nasiona. Mniam :-)
dżisys, jak ja uwielbiam tę przystaweczkę, ale że korbol, to nie wiedziałam!
Usuńi grzybki też ;)
Ja sernik z dyni, zupę krem z dyni, owsiankę z musem z dyni, risotto z dyni :D Latte z musem dyniowym.. Jak napoczęłam 7 kilogramową to trudno jeść coś innego niż DYNIĘ :D
OdpowiedzUsuńMasz rację co do Chustki, również ostatnio o niej myślałam.
A w ogóle to miałam lampion na roraty z dna butelki i kiedyś przypadkiem, całkiem przez nieuwagę podpaliłam szalik starszej pani w kościele, albowiem mnie denerwowała.
Usuńhaha, jesteś genialna! moja babcia kiedyś "przypadkiem" podpaliła trawy na działkach, bo ją "denerwowały", a akurat tak się stało, że "zapałeczkę" miała pod ręką :)))
Usuńtak tylko wpadłam.. melduję, żem obecna:)
OdpowiedzUsuńMy ją traktujemy brutalnie, drążymy, siekamy, potem pieczemy, a potem jeszcze blendujemy. Niehumanitarnie się potem ślinimy do zupy albo ciasta:)
OdpowiedzUsuńnie cackacie się z nią zatem. można powiedzieć, że wysysacie z niej wszystkie soki :)
UsuńU nas też dyniowy kolor rozprasza mroki listopada. Rozpracowuję właśnie trzecią dynię, jedna w odwodzie. Zupa jest oczywiście najbardziejsza i w menu będzie dziś. Ze słodką papryką i czarnym pieprzem i jabłkowym octem. Mam ją jeszcze w wersji cebulowo-czosnkowej, podlanej winem. Jadłam w wersji imbirowej z mleczkiem kokosowym, ale się nie podjęłam jeszcze. Poza tym ciasto dyniowe w wersji z rodzynkami lub orzechami, i z białą czekoladą, jakbyście nie robili jeszcze to na listopad będzie jak znalazł.
OdpowiedzUsuńach, same dyniowe cudowności! poszliśmy wczoraj do sklepu po dynię, ale się skończyła. a właśnie miało być kolejne ciasto, kto wie, po takiej rekomendacji zapewne z biała czekoladą (ulubioną) :))
Usuń