Pseudoświnia ma krzywe zęby. Jest to atrybut, który dostała od życia w zamian za bycie istotą nad wyraz oralną i nierzystosowaną. Rozpoczęło się to od namiętnego żucia smoka, ciamkania wszelkiego rodzaju gryzaków z ekstatycznym niemal upodobaniem, a nawet obgryzania gąbek do mycia plecków w trakcie kąpieli i szczebelków łóżeczka. Pseudoświnia do dziś pamięta moment wyżynania się jej pierwszych kłów i jakie to plany związane z tym faktem powstawały wtedy w jej dużej niemowlęcej głowie. Poznawanie otoczenia przebiegało u niej bowiem głównie za pomocą paszczy - poprzez nadgryzanie go.
Potem zaczęło się ciąganie kilkuletniej Pseudoświni do wszelkiej maści specjalistów od architektury paszczy czyli do ortodontów. Pierwszym takim "specjalistą" była Doktor Malinka. Kobieta-potwór, bazyliszek w ludzkiej postaci, postrach wszystkich dzieci. Nie wahajmy się użyć tych słów: Dr Malinka była starą, brzydką i sadystycznie nastawioną do małoletnich osobą, której żółte paluchy zawsze śmierdziały tytoniem. Pakowała je dzieciom do buzi bez jakiejkolwiek gumowej rękawicy, co powodowało natychmiastowy odruch wymiotny. Kto wie, może to właśnie zadecydowało o niechęci Pseudoświni do papierosów, co przy jej silnych tendencjach do stymulacji paszczy zakończyło by się zapewne popadnięciem w nałóg nikotynowy. Służba zdrowia zatrudniła zatem specjalistkę od zapobiegania nałogowi palenia nikotyny, nawet o tym nie wiedząc.
Po latach wyciągania wrzeszczącej i wierzgającej Pseudoświni spod stołu w dzień wizyty u Doktor Malinki, Rodzice i Babcia Pseudoświni postawili w końcu na uzębieniu Pseudoświni przysłowiową laskę. Był jeszcze wprawdzie krótki epizod w specjalistycznej klinice w Dużym Mieście, ale zakończył się on wypisaniem Pseudoświni w trybie natychmiastowym za skopanie trzech pielęgniarek i jednego ortodonty próbujących uzyskać dostęp do paszczy.
Tak więc Pseudoświnia zachowała swoje krzywe zęby w stanie nienaruszonym. I wiecie co? Dobrze jej z tym. Kto powiedział, że zęby mają być proste?
Potem zaczęło się ciąganie kilkuletniej Pseudoświni do wszelkiej maści specjalistów od architektury paszczy czyli do ortodontów. Pierwszym takim "specjalistą" była Doktor Malinka. Kobieta-potwór, bazyliszek w ludzkiej postaci, postrach wszystkich dzieci. Nie wahajmy się użyć tych słów: Dr Malinka była starą, brzydką i sadystycznie nastawioną do małoletnich osobą, której żółte paluchy zawsze śmierdziały tytoniem. Pakowała je dzieciom do buzi bez jakiejkolwiek gumowej rękawicy, co powodowało natychmiastowy odruch wymiotny. Kto wie, może to właśnie zadecydowało o niechęci Pseudoświni do papierosów, co przy jej silnych tendencjach do stymulacji paszczy zakończyło by się zapewne popadnięciem w nałóg nikotynowy. Służba zdrowia zatrudniła zatem specjalistkę od zapobiegania nałogowi palenia nikotyny, nawet o tym nie wiedząc.
Po latach wyciągania wrzeszczącej i wierzgającej Pseudoświni spod stołu w dzień wizyty u Doktor Malinki, Rodzice i Babcia Pseudoświni postawili w końcu na uzębieniu Pseudoświni przysłowiową laskę. Był jeszcze wprawdzie krótki epizod w specjalistycznej klinice w Dużym Mieście, ale zakończył się on wypisaniem Pseudoświni w trybie natychmiastowym za skopanie trzech pielęgniarek i jednego ortodonty próbujących uzyskać dostęp do paszczy.
Tak więc Pseudoświnia zachowała swoje krzywe zęby w stanie nienaruszonym. I wiecie co? Dobrze jej z tym. Kto powiedział, że zęby mają być proste?
1980: Pseudoświnia po wizycie u Doktor Malinki. Tyko Misiek nie miał nic przeciwko temu, że Pseudoświnia nie chciała mieć prostych zębów.