Nawet Pseudoświnia miewa swoje momenty kensho.
Przytrafiają się jej one zazwyczaj w chwili zasypiania. Ponad czasem.
Pseudoświnia nie potrafi o nich nic powiedzieć za wyjątkiem tego, że Są.
Za to potem, po przebudzeniu, mózg Pseudoświni wydziela cząstki, które ona nazywa kreatywami.
Cząstki te bombardują rzeczywistość Pseudoświni i wracają do niej rykoszetem. Ze zdwojonym ładunkiem. Niektóre z nich to plewy, ale te plewy Pseudoświnia darzy szczególnym sentymentem.
Na przykład taki plew:
w języku polskim mamy do czynienia z dyskryminacją płciową w stosunku do rzeczowników o przedrostku skurczy. Nie występują zatem żeńskie odpowiedniki, które, bez owej dyskryminacji, brzmiałyby skurczycórka i skurczykrowa.
Przytrafiają się jej one zazwyczaj w chwili zasypiania. Ponad czasem.
Pseudoświnia nie potrafi o nich nic powiedzieć za wyjątkiem tego, że Są.
Za to potem, po przebudzeniu, mózg Pseudoświni wydziela cząstki, które ona nazywa kreatywami.
Cząstki te bombardują rzeczywistość Pseudoświni i wracają do niej rykoszetem. Ze zdwojonym ładunkiem. Niektóre z nich to plewy, ale te plewy Pseudoświnia darzy szczególnym sentymentem.
Na przykład taki plew:
w języku polskim mamy do czynienia z dyskryminacją płciową w stosunku do rzeczowników o przedrostku skurczy. Nie występują zatem żeńskie odpowiedniki, które, bez owej dyskryminacji, brzmiałyby skurczycórka i skurczykrowa.
Należałoby to w duchu Gender naprostować. A co się nam tu będą skurczybyki byczyć:-)).
OdpowiedzUsuń