Dawno dawno temu Pseudoświnia miała do powiedzenia Światu bardzo wiele.
Teraz Pseudoświnia woli słuchać, co Świat chciałby powiedzieć do niej.
Szarzało już porządnie, gdy Pseudoświnia zasiadła na krześle w ogrodzie z kubkiem herbaty.
- To ty, Pseudoświnio? - zagadnął Świat po chwili.
- Ja. A kto ma być?- odparła Pseudoświnia.
- A co ty tam tak siedzisz po ciemku? Nie zimno ci? - dopytał Świat.
- Ano zimno. Zimno mi jak cholera. Ale czekam, aż mi w końcu powiesz coś mądrego dzisiaj - odpowiedziała Pseudoświnia, grzejąc dłonie o kubek z herbatą.
- Ech, wiesz, zmęczony jestem. Tyle ludzkiej głupoty, chorób, nieszczęść. Jak tak dalej pójdzie, sam zejdę na zawał. Albo wylew - użalił się Świat. Wczoraj nerwy mi puściły i walnąłem w to wszystko gradem. Jak się nie uspokoją, to jeszcze spuszczę na nich parę tornad. A może i nawet trzęsienie ziemi...
- Ja rozumiem Twoją rezygnację, Świat, ale bój ty się Boga! Pomidory dopiero co posadziliśmy z Małpoludem. Ledwośmy je z tego twojego gradobicia odratowali! - Pseudoświnia wskazała ręką na popodwiązywane sadzonki pomidorów.
- Kochana, co ty mi tutaj o pomidorach? Na mnie nieszczęścia rosną, wojny, choroby - jak grzyby po deszczu. Mam ważniejsze sprawy do ogarnięcia - odparł Świat, dodając jednak po chwili namysłu, - a niech mi tam, co mi szkodzi ominąć waszą ulicę?
- No w końcu usłyszałam od ciebie coś mądrego! Toż to by było marnotrawstwo, żeby się takie piękne sadzonki zmarnowały! Wystarczy, że nam truskawki zabrałeś na Tamten Świat. No nic. To ja się zbieram powoli. Późno już. Dobranoc.
- Dobranoc, Pseudoświnio - odpowiedział Świat. Przyjdę jutro. Jeśli nie zapomnę.
Teraz Pseudoświnia woli słuchać, co Świat chciałby powiedzieć do niej.
Szarzało już porządnie, gdy Pseudoświnia zasiadła na krześle w ogrodzie z kubkiem herbaty.
- To ty, Pseudoświnio? - zagadnął Świat po chwili.
- Ja. A kto ma być?- odparła Pseudoświnia.
- A co ty tam tak siedzisz po ciemku? Nie zimno ci? - dopytał Świat.
- Ano zimno. Zimno mi jak cholera. Ale czekam, aż mi w końcu powiesz coś mądrego dzisiaj - odpowiedziała Pseudoświnia, grzejąc dłonie o kubek z herbatą.
- Ech, wiesz, zmęczony jestem. Tyle ludzkiej głupoty, chorób, nieszczęść. Jak tak dalej pójdzie, sam zejdę na zawał. Albo wylew - użalił się Świat. Wczoraj nerwy mi puściły i walnąłem w to wszystko gradem. Jak się nie uspokoją, to jeszcze spuszczę na nich parę tornad. A może i nawet trzęsienie ziemi...
- Ja rozumiem Twoją rezygnację, Świat, ale bój ty się Boga! Pomidory dopiero co posadziliśmy z Małpoludem. Ledwośmy je z tego twojego gradobicia odratowali! - Pseudoświnia wskazała ręką na popodwiązywane sadzonki pomidorów.
- Kochana, co ty mi tutaj o pomidorach? Na mnie nieszczęścia rosną, wojny, choroby - jak grzyby po deszczu. Mam ważniejsze sprawy do ogarnięcia - odparł Świat, dodając jednak po chwili namysłu, - a niech mi tam, co mi szkodzi ominąć waszą ulicę?
- No w końcu usłyszałam od ciebie coś mądrego! Toż to by było marnotrawstwo, żeby się takie piękne sadzonki zmarnowały! Wystarczy, że nam truskawki zabrałeś na Tamten Świat. No nic. To ja się zbieram powoli. Późno już. Dobranoc.
- Dobranoc, Pseudoświnio - odpowiedział Świat. Przyjdę jutro. Jeśli nie zapomnę.
ogrod... envy u.
OdpowiedzUsuńno massive to on nie jest. ale pomidory, ogórki, fasola, stolik i krzesła dają się jakoś zmieścić :)
OdpowiedzUsuń