Zbierało się na deszcz. Psuedoświnia założyła gumowce i poszła do sklepu po superglue dla Małpoluda reperującego jej "nową" maszynę do szycia rocznik 1968. W sklepie Pseudoświnia zobaczyła wyjątkowo dorodny owoc granatu. Nabyła więc i owoc i klej. Zaraz po wyjściu ze sklepu Pseudoświnia potknęła się i upuściła granat, który, uderzając o chodnik, rozbryzgał się na buty i spodnie stojącego właśnie TAM uśmiechniętego pana. Pseudoświnia zamarła, a Pan nie przestał się uśmiechać. Pseudoświnia zamarła jeszcze bardziej i wytrzeszczyła na niego oczy. W końcu dojrzała trzymaną przez pana białą laskę zakończoną gumową kulką. Psuedoświnia rozejrzała się szybko - zajście nie miało świadków. Pseudoświnia postanowiła więc jak najszybciej usunąć dowód rzeczowy. Z całej siły kopnęła rozpłaskany kadłub granatu, który potoczył się pod koła nadjeżdzającego autobusu numer 30.
Czasem jednak łatwiej być po prostu zwykła świnią, pomyślała nasza bohaterka, wycierając zachlapany sokiem gumowiec o mokrą trawę.
Czasem jednak łatwiej być po prostu zwykła świnią, pomyślała nasza bohaterka, wycierając zachlapany sokiem gumowiec o mokrą trawę.
ale, ale.... przecież to prawda znana nie od dziś - sok z granatów przedłuża życia skórzanych butów.
OdpowiedzUsuńcałe zdarzenie, więc postrzegam jako dobry uczynek.
no chyba, że buty uśmiechniętego Pana nie były ze skóry... ;))
dziękuję, Dobra Kobieto! :)
OdpowiedzUsuńdopiero teraz przeczytałam ten wpis!:)
OdpowiedzUsuńa tak se wróciłam do Ciebie nowonarodzonej
OdpowiedzUsuńi stwierdzam- kocham pseudoświnię :*
ło matko! viki - wzajemnie! :))
Usuńxx