Pseudoświnia przeżywa aktualnie kryzys blogowy. Ale cóż, słowo się rzekło, wózek trzeba pchać. Tako też pcha. Całe szczęście, limery mają to do siebie, że chcą wyleźć na powierzchnię i dobijają się kopytkami, skrobią pazurkami , czy czym tam jeszcze mają, dopóki nie zostaną uwolnione. Tak więc Pseudoświnia uwalnia kolejnego prosiaczka. No to prosiemy:
Nie za szybko na kryzys?
OdpowiedzUsuńech, Aniu, mam tak czasem. kiedyś pisałam i pisałam (piszę blogi od jakichś 7 lat). zdarza się, że nie bloguję miesiącami. jakaś pustka mnie ogarnia.
Usuńale limery, to co innego ;) będę jechać z koksem!
No, to ja w zsadzie nowicjusz jestem. Jeszcze nie minęły trzy miesiące:)
Usuńnowicjusz nie nowicjusz, ale Pseudoświnia już się przyzwyczaiła do Twojego blogowania :)
UsuńA skąd taki uroczy pseudonim?
Usuńświnie budzą wiele emocji. tyle w nich sprzeczności. lubię świnie.
OdpowiedzUsuńpseudo - bo jednak jedną z nich nie jestem. chyba.
no mnie też zastanawia, czy byłabym w stanie mówić o sobie "pseudoświnia" ;) żeby chociaż pseudoświnka :))) jednym słowem podziwiam Cię za dystans do siebie:) i fajnie tu jakoś tak nieświńsko:))))
OdpowiedzUsuńbo ja jestem taka świnka kurturarna :) pozdrawiam serdecznie, Viki x
OdpowiedzUsuńNo, no; kryzys, powiadacie, Koleżanko. Nie za prędko aby?
OdpowiedzUsuńznów mam...
Usuń