poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Pseudoświnia i meteorologia

Superksiężyc.
Deszcz meteorów.
Zjawiska atmosferyczne związane z Huraganem Bertha.

***

A w związku z powyższym: orgie ślimaków w lesie (widzieliście kiedyś seks zbiorowy ślimaków? deprymującedoświadczenie.com), wiewiórki pracujące 24/7 przy zbieraniu orzechów laskowych (wichura strząsnęła orzechy z drzew w ciągu jednej nocy), może nawet pasikoniki spadające chrzęszczącą lawiną po drugiej stronie kanału La Manche albo gdzieś tam, nad Pilicą (tutaj w każdym razie ani jeden się nie ostał). Niebo czarne. Niebo niebieskie. Niebo czarne. Niebo niebieskie. W pięciominutowych interwałach.

W taką pogodę śpi się jak kamień. Jak w Dolinie Muminków. I ma się psychodeliczne sny.

Taka pogoda to istny raj dla Babki Pseudoświni (córki Prababki Kochowej), którą najbliższa rodzina pieszczotliwie nazywa Diabłem. Siedzi sobie zatem Diabeł w oknie od świtu do nocy, patrzy w niebo i czyni pomiary. Ocho - mówi, jutro będzie burza. Albo węszy, zapisuje coś kajecie, porównuje to z prognozami pogody na wszystkich kanałach tv i drapie się w siwą czuprynę. I już wie, że dajmy na to, za 9 miesięcy i 10 dni trzeba będzie rozpalić w piecu.

Natomiast Pseudoświnię łupie w kościach na zmianę pogody. Od dziecka.


a my patrzymy sobie w oczy



***

Z ostatniej chwili
Pseudoświnia właśnie dowiedziała się od Małpoluda, że w pewnych stanach USA zabronione jest zbieranie deszczówki! A wiecie, dlaczego? Bo szkodzi to interesowi firm wodociągowych! Nie trzeba chyba dodawać, że są to stany kontrolowane przez Republikan.
Nosz kurde, Dziadek Pseudoświni całe życie deszczówkę zbierał do beczki. I ojciec jego też zbierał. I ojciec ojca. Przecież deszczówka jest dla wszystkich. Dla kaczek, dla kur, dla marchewek i dla ludziów.

Kto lubi zapach deszczówki z beczki?

wtorek, 29 lipca 2014

Pseudoświnia i déjà vu

Macie tak czasem, że "z nikąd" przylatują do was nagle przekazy idealnie pasujące do chwili i momentu życiowego? Zupełnie jakby się jakiś nadajnik gdzieś uruchomił.
Taki oto przekaz otrzymała Pseudoświnia dziś rano w drodze z przystanku do pracy z ust niejakiej N'Dea:

So you stand up
Be strong 
Go out there
Hold on 
to the real thing 
that matter
'Cause no one's gonna hand it to you on a silver platter

przekaz stąd (bardzo zacna, stara pieśń): 



I jeszcze, na dokładkę, taki oto przekaz od Murakamiego z przedwczoraj zgarnęła Pseudoświnia:

Lost opportunities, lost possibilities, feelings we can never get back again. That's part of what it means to be alive. But inside our heads - at least that's where I imagine it - there's a little room where we store those memories. A room like the stacks in this library. And to understand the workings of our own heart we have to keep on making new reference cards. We have to dust things off every once in a while, let in fresh air, change the water in the flower vases. I other words, you'll live forever in your own private library.
 powyższy przekaz numer dwa pochodzi stąd:


I do tego wszystkiego jeszcze Małpolud wyskoczył właśnie z teorią na temat déjà vu, która nie ma wcale do czynienia z mistyką, tylko z fizyką kwantową. Otóż istnieje niezliczona ilość wszechświatów, w których replikujemy się bez końca over and over again. Aż razu pewnego jedna z replikacji spotyka się przez chwilę z drugą replikacją na tej samej częstotliwości i mózg nasz uświadamia sobie, że oto już nam się to kiedyś przydarzyło.
No i masz babo placek.


niedziela, 29 czerwca 2014

Pseudoświnia i karmel

Czy ktoś z Was kiedyś próbował robić karmel? Nie? No to może lepiej nie próbujcie, a już w żadnym wypadku z wykorzystaniem puszki z mlekiem skondensowanym. Bo to się w najlepszym przypadku może skończyć pełną ekspresji malowniczą eksplozją i zniszczeniem mienia typu ulubiony garnek Małpoluda, sufit i co tam jeszcze, w najgorszym zaś zapewne ranami ciętymi, szarpanymi i poparzeniami trzeciego stopnia. Potem to już tylko kilka dni usuwania spalonego karmelu ze wszelkich możliwych powierzchni: pojemników z solą i pieprzem, roślin doniczkowych (listek po listku), podłogi, sufitu, ścian, szafek, żarówki, firany, szyb, wentylatorów. A to wszystko po kilka razy, bo wciąż się klei i maże. Ratunku!

Czy wiecie, jaki kolor i konsystencję ma spalony karmel? Jeśli oglądaliście Trainspotting, to na pewno pamiętacie TĘ scenę:


Uderzające podobieństwo, prawda?



Co za weekend! Dzięki bogu już się skończył...

niedziela, 22 czerwca 2014

Pseudoświnia, herbata i kawa

Bo herbatę pije się w innym stanie ducha niż kawę. W innych okolicznościach. Ku zaspokojeniu odmiennych potrzeb.

Kawa to jest oczekiwanie. Na kofeinę. Na przygodę. Na kogoś. Na stres. Albo na lotnisku. I w hotelowej restauracji. No i oczywiście w kuchni, przed wyjściem z domu. Coś się ma wydarzyć. W białych okolicznościach porcelany. Jest adrenalina (choćby szczątkowa).

Herbata jest w dzbanku. Gdy czas nie jest wektorem. Gdy jest, jak jest. Źle czy dobrze - co to ma za znaczenie? Tylko żeby kubek był duży. I jakiś herbatnik żeby był na podorędziu. Najlepiej taki zwykły, bez żadnego przepychu.


*

Pseudoświnia w życiu nie napiłaby się kawy z zółtego kubka w słoneczniki van Gogha.To już lepiej o suchym pysku w miasto wyjść.






wtorek, 10 czerwca 2014

Pseudoświnia i lato vol. 2

W lecie jest tak, że nawet jak się nic nie dzieje, to się zawsze coś dzieje. Być może dzieje się tak za sprawą szerszej ekspozycji na doznania dotykowe poprzez nagość skóry, twarz pozbawioną makijażu, bose stopy. I choć oczy kryją się za okularami słonecznymi, to są one nieskrępowane wstydem i bezczelnie zaglądają w twarze ludziom siedzącym w autobusie na przeciwko nas.

A nos? Nos nie nadąża! Po lewej róże herbaciane u sąsiadów, po prawej jaśminowe chaszcze, a na wyciągnięcie ręki świeżo zerwane maliny. Aż szkoda to wszystko przykrywać woalem perfum. No chyba, że sam sobie je człowiek zrobi, gdy mu się chce. A chce mu się zawsze. Nawet pisać listy do Wszechświata mu się chce!
A bazylia? A mięta pieprzowa? A nasturcje? A arbuzy i melony?
[tak, tak, w autobusie, metrze, ludzie cuchną. ale kiedy nie cuchną?]

W lecie, to nawet jak leje, jest super. Bo wtedy fajnie się czyta Muminki i Przegląd Muzykologiczny. Albo stoi w deszczu w ogrodzie i rozmawia ze ślimakami. Bo one zawsze są takie zamyślone. I pomimo tego, że nigdy nie odpowiadają słowem na nasze pytania, to mają zrozumienie w oczach.

W lecie, to człowiek byle szmatę, klapek stary na siebie zarzuci, szminkę tanią na wargi przyoblecze i zawsze jakoś wygląda. A i śniadanie wytworne z pomidora i kilku liści rukoli z zagonu przygotuje, papierówką dziką zagryzie. A jak mu się zechce, to i o świcie wstanie, żeby na targ-owocowo warzywny się udać. Z włosem lśniącym i pięknie układającym się. Z ciałem smagłym i zwinnym, a umysłem świeżym i otwartym.

Tak jest w lecie.



wtorek, 3 czerwca 2014

Pseudoświnia i fenkuł

Pomimo krępej postury i ogólnej baryłkowatości panie lgną do niego tłumnie, bo bardzo ładnie pachnie i jest wyjątkowo delikatny. Do tego parzy znakomitą herbatkę.

Znacie tego typka? To Pan Fenkuł - król lata i słynny Casanova.


Prawda, że przystojny?

A Wy? Jak sobie radzicie z Fenkułem? Szalejecie za nim, czy napawa Was wstrętem. Bo, ach, Pseudoświnia jest przez Fenkuła zniewolona. Doszło do tego, że żyje z nim w miłosnym trójkącie wraz z Małpoludem, przy czym ten ostatni nie jest tym faktem bynajmniej zachwycony.

A propos trójkątów - czytaliście ten artykuł? Albo książkę o Wisłockiej, o której w nim mowa? Ciężko się połapać w tej trygonometrii, prawda?

Tymczasem przepis na ulubioną surówkę fenkułową Pseudoświni znajdziecie tutaj:


http://www.huffingtonpost.com/2011/10/27/fennel-apple-and-celery_n_1059901.html

Smacznego!






niedziela, 11 maja 2014

Pseudoświnia i pochłonniaki


Za górami, za lasami, za siedmioma zagonami kapusty i czterema polami bakłażanów siedziała sobie Pseudoświnia na kanapie i była przez nią pochłonięta (znacie takie organizmy, pochłonniaki)? Aż pewnego dnia postanowiła wysłać znaczek życia do Was. Oto on:




A u Was wszystko dobrze? Czy spotkaliście jakieś pochłonniaki na swojej drodze? Nie lękajcie się ich. One potrafią być czasami bardzo pożyteczne.