czwartek, 27 grudnia 2012

Dzienniki Pseudoświni: niepewność bakłażanem podszyta




 W czwartek, dwudziestego siódmego grudnia 2012 roku Pseudoświnia zanotowała:

***

Nie jestem pewna, czy lubię bakłażany. Ba, ja nawet wcale nie wiem, co mam o nich myśleć. Z jednej strony fascynują mnie lśniące skórki fioletowej odmiany Solanum melongena i mroczny pogłos dochodzący z wnętrza w odpowiedzi na pukanie weń. No i w ogóle ja przecież lubię psianki wszelkiej maści, więc to też powinno działać in plus. Z drugiej zaś strony miąższ bakłażana wydaje się być nieco podejrzany: bez wyrazu i zapachu na surowo, za to po ugotowaniu jakby przyciężki, natarczywy, a może nawet złowieszczy. Tak, miąższ bakłażana kryje w sobie zagadkę, której ja, Pseudoświnia, nie potrafię rozwikłać. Wiedziona straszliwą compulsive repetition szukam odpowiedzi nadaremnie, zamawiając bakłażany w restauracjach w rozmaitych konstelacjach i kolorach: z grilla, w kaserolach, wegetariańskich gulaszach i w zupie z orzechów ziemnych uwieńczonej odmianą żółtą. Daremne moje wysiłki: kiedy już prawie wiem, kiedy odpowiedź zdaje się być na końcu języka i w tym właśnie kawałku bakłażana zbliżającego się do moich kłów, nachodzi mnie nagła ciężkość, niemoc ogromna, trudna wręcz do opisania niechęć do psianki tej podłużnej i wstrętnej. Odkładam więc widelec wściekła,  bezsilna i z ciężkim żołądkiem. Kto za tym stoi? Dlaczego naraża mnie na taką torturę?
 

Dlatego właśnie uważam, że niepewność podszyta jest bakłażanem.






środa, 19 grudnia 2012

Pseudoświnia i dziedzictwo kulturowe

Przy oknie siedział młody mężczyzna z charakterystycznym, sarmackim podgoleniem czaszki i niedobrą cerą. Na uszach miał słuchawki, z których wydobywała się niezła rąbanka diskopolowa*. Gdy tylko Pseudoświnia wsiadła do wagonu, wzrok mężczyzny spoczął na trzymanej przez nią reklamówce z pierogami z napisem SKLEP. Następnie wspiął się na jej twarz, przesyłając informację spod sarmackiej grzywki na żel: napis na reklamówce rozkodowano.
I tak oto w tym samym wagonie dotarli do tej samej stacji końcowej: Pseudoświnia z rozmarzającymi pierogami ruskimi i on, Sarmata na wyganiu, z przaśną rąbanką na uszach.

Chcąc nie chcąc, dziedzictwo kulturowe. Psia mać.


Disco polo is a musical genre native to Poland, which has existed in its present form since the early 1990s. It was derived from contemporary folk tunes, music from the former eastern territories of Poland influenced by Ukrainian/Belarusian/Russian folk songs (mostly somewhat vulgarised ones played at weddings and feasts) and italo disco.
The name itself was conceived by Sławomir Skręta from the group Blue Star as a replacement for an older term, piosenka chodnikowa (sidewalk music) - which originated from the main means of distribution of its recordings in early 1990s - sidewalk stalls on streets and at bazaars. Disco polo could be heard mostly at festivals, weddings or during political campaigning for Polish parliament and presidential elections. Former president Aleksander Kwasniewski was one of the most notable example of a politician who used disco polo during his presidential campaign.
Traditional instrumentation came to be replaced by keyboards later in the '90s, which contributed to a slight change in style, making the songs more similar to modern dance music. The style was extensively marketed by the Polsat TV station, which produced its own disco polo hit list, in a TV show called Disco Relax, although it finally decreased in popularity in the late '90s, when foreign pop music gained popularity.
Disco polo is generally perceived as being simplistic and lacking in artistic value, but it is still enjoyed by people of all ages. In cities like Warsaw, it is often looked down upon as music from the provinces.

(za Wikipedia)

niedziela, 16 grudnia 2012

Pseudoświnia i Prababka Kochowa

Wstrętne to było babsko. Nie lubiły Prababki Kochowej jej własne córki, a wnuczki bały się jej jak zmory schowanej pod łóżkiem. Albo jak piaskowego dziadka. Pseudoświnia podjęła liczne próby zebrania wiadomości na temat Prababki Kochowej i każde jej zapytanie skierowane do tych, którzy mieli przyjemność (wątpliwą?) ją poznać, spotkało się z reakcją w stylu o boże! babka Kochowa! TA kobieta! i niemal spulwaniem przez lewe ramię.

Oto, czego Pseudoświnia dowiedziała się o Prababce Kochowej (z trudem):

Była plotkarą. Wystarczyło ją poprosić, żeby zachowała coś w tajemnicy, a ona już za chwilę, chyłkiem wdziewała swój długi, szary płaszcz, po czym wymykała się z domu, śpiesząc do swej jedynej przyjaciółki, Janioczki, przez pola, przez łąki, przez miedzę. Na drugi dzień cała wieś szumiała już o tym, że Władka wychodzi za mąż, a niedoszły narzeczony Helki utopił się w stawie po tym, jak Helka oszalała na punkcie księdza z sąsiedniej parafii.

Prababka Kochowa nie bała się nikogo ani niczego i miała respekt jedynie do swojego zięcia, który ucinał wszelkie jej ekscesy i fanaberie krótkim Niech mama przestanie! Natychmiast!.
Nie chodziła do kościoła (jako jedyna we wsi) i wierzyła w duchy. Gdy jej małe wnuczki Irenka i Halinka były niegrzeczne, patrzyła na nie groźnie i cedziła, Jak umrę, będę was straszyć. Przyjdę, stanę nad waszymi łóżkami i ściągnę z was kołdry. I będę was gilgotać w stopy zimnymi palcami. Albo jeszcze lepiej: zaczajała się w zbożu na miedzy, gdy dziewczynki wracały wieczorem od kuzynki Dziuńki, i wyskakiwała na drogę spowita w białą materię, krzycząc aaa-uuuuuu! A potem goniła je aż do samego progu, a gdy z płaczem wpadały do izby, ona znikała, by po chwili wejść do domu, potwierdzając, że widziała, jak Halinka i Irenka uciekały przed strzygą. Dla uspokojenia dodawała, że ona właśnie tę zmorę straszliwą zatłukła łopatą, o proszę, tylko strzępy z niej zostały.
Jej zięć, Czesiek, a dziadek Pseudoświni,  twierdził, że teściowa odwiedziła go po śmierci. Obudził się pewnej grudniowej nocy i zobaczył jej białe włosy znikające za drzwiami, które zamknęła po cichu. A następnie przekręciła klucz po drugiej stronie i zabrała go z sobą.

Robiła na szydełku. Była w tym dobra. Jej córki Władzia i Hela odziedziczyły po niej talent do wyczarowywania cepeliowych kształtów z kolorowych kłębków.

Prababka Kochowa miała długie, białe włosy. Miała na imię Marianna. Gdy umarła, jej dom dostał zrównany z ziemią, bo nikt nie chciał w nim zamieszkać. Do dziś pozostały po nim fundamenty i nieczynna studnia. Ludzie mówią, że to uroczysko.






sobota, 8 grudnia 2012

Pseudoświnia za burtą

Paski są w dechę. Są nieśmiertelne. Zwłaszcza te horyzontalne. W sam raz na każdą okazję. W paskach człowiek czuje się dobrze. Kreatywnie. Bardziej wyraźnie. Jak żeglarz na horyzoncie. Po prostu optymalnie.
Czy wiecie, że tzw La Marinière czyli pasiasta bawełniano-wełniana bluza w granatowe paski została oficjalnym elementem munduru francuskich żeglarzy pod koniec XIX wieku? I nie kierowano się tutaj względami estetycznymi (broń boże!), lecz czystym pragmatyzmem: gościa w paskach łatwiej jest wypatrzeć za burtą. Do tego pasków miało być dwadzieścia jeden ku chwale tyluż pamiętnych zwycięstw Napoleona.

Oto zdjęcia* ulubionego pasiaka Pseudoświni:







 * Oba autorstwa Roberta Doisneau (1952)

Inne osobistości pasiaste można wyliczać bez końca (Cocco Chanel, Andy Warchol, Kurt Cobain to name just a few), bo są ich całe zastępy. Wystarczy wpisać w googla breton shirt albo La Marinière i wszystko jasne. Za to poniżej nowy gatunek Pseudoświni: pseudoświnia pasiasta (Pseudosus Strata). Ostatnio bardzo często za burtą.





Czy są wśród nas jeszcze jakieś pasiaki?