piątek, 7 września 2012

Pseudoświnia i gówno

Okazuje sie, że gówno wiem. Cóż za ulga, - pomyślała Pseudoświnia, siadając w słońcu wśród nasturcji i wypuszczając powietrze z płuc. Jak zwykle w takich sytuacjach zadźwięczały jej w głowie słowa Samuela Becketta:

All of old. Nothing else ever. Ever tried. Ever failed. No matter. Try again. Fail again. Fail better.

Po raz enty Pseudoświnia przekonała się, że życie zaskakuje, że nie ma się w nim jednej i tej samej roli, tylko jest się aktorem występujacym na wielu scenach. Pseudoświnia zna jednego pana, który często lubi sobie wypić i który na sercu ma wytatuowane dwie maski: smutną i wesołą:

Tragedy and comedy, sweet cake! Do you understand? Crying and laughter! All is shit! - tutaj nasz pijany pan gestem Rejtana rozdziera sobie koszulę na piersi i śmieje się przez łzy.


Tymczasem myśli Pseudoświni nadal krążyły wokół gówna. Wokół jego względności (dla wielu organizmów jest źródłem życia, dla innych - śmierci) i bezwzględności (nie łatwo je ujarzmić, zignorować). Wokół jego wszechobecności i uniwersalności (towarzyszyło, towarzyszy i towarzyszyć będzie każdej istocie na wieki wieków). Zaraz, zaraz. Czyż nie wspominał już o tym ktoś, gdzieś i kiedyś? Bingo! Fragment tyrady o gównie Milana Kundery:

Gówno jest trudniejszym problemem teologicznym niż zło. Bóg obdarzył człowieka wolnością, możemy więc koniec końców przyjąć, że nie jest odpowiedzialny za zło, które człowiek czyni. Ale odpowiedzialność za gówno ponosi w pełni ten, który stworzył człowieka.

 Posiedziała sobie Pseudoświnia w słońcu w całkiem gównianym nastroju. I to ją sprowadziło na ziemię.

Pseudoświnia tragikomiczna