środa, 9 kwietnia 2014

Pseudoświnia i flora

Pseudoświnia chciałaby Wam przedstawić Lady Beth, która jest rośliną po przejściach. Ktoś ją brutalnie wyrzucił na śmietnik, na szczęście Lady Beth jest osobą wysoką, więc z tego śmietnika wystawała. Operacja ratunkowa nie należała do najłatwiejszych, ale udało się jakoś Beth przetransportować do nowej rodziny za pomocą torby z IKEA i komunikacji miejskiej.


Czy uważacie, że rośliny, tak jak zwierzęta, mają duszę? I jeśli tak, to dlaczego wegetarianie albo weganie chełpią się tym, że nie zabijają zwierząt, a z taką łatwością przychodzi im zabijanie roślin?
[dla jasności - Pseudoświnia jest wege, więc ten temat prześladuje ją od lat. nie chełpi się jednak, bo nie ma czym.]

Ps. Nasturcje, astry i wiesiołek - zasiane!

26 komentarzy:

  1. na imię mi zielona natka- jestem przedstawicielem roślin z chlorofilu i łyka
    z ręką na sercu zaświadczam
    że rośliny mają duszę
    i serce
    oraz... włosy i kosmate pomysły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli mamy świadectwo z pierwszej ręki, mój Ty świadku koronny! ;)

      Usuń
  2. Lady Beth - imponująca. Niech jej dobrze będzie w nowym domu.
    U mnie zioła - zasiane: koper, bazylia, tymianek. Oregano, mięta i melisa czekają na swoją kolej w zamkniętych maleńkich torebeczkach.
    Kolendra ciśnie się w małej doniczce - do przesadzenia. Strzela focha, że jeszcze tego nie uczyniłam.
    Małe bazylki wystają z ziemi na mocno zielonym kolorze.
    Nie wiem czy mają duszę. Z pewnością mają w sobie mnóstwo życia, a to zobowiązuje i do dbania i do obserwacji.
    Czekam na komentarz Ani M, ona na pewno coś sensownego powie.
    Sama materia - i bez duszy - życie samo - czy to nie wystarcza?
    A co do wegetarianizmu....też nigdy tego argumentu nie kupiłam. Że zwierzęta nie, rośliny tak. A mimo to, też unikam mięsa, a roślinami żywię się na potęgę. olaboga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. małe bazylki wyobraziły mi się łupiące czujnie oczkami i otwierające zielone usteczka w uśmiechu :)
      też czekałam, co na to Ania ;) x

      Usuń
  3. Z naukowego punktu widzenia rośliny oddychają, produkują związki odżywcze, czują (mimoza).
    Należą zupełnie innego świata natury ożywionej - królestwa roślin. I myślę, że naczelne z drugiego królestwa zbyt mało poświęcają uwagi i szacunku (tu biję się w piersi bo przeprowadzając się uśmierciłam parę całkiem dużych egzemplarzy) temu drugiemu światu.
    Co do istnienia duszy - podejrzewam i czuję, że tak, mają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie się często (coraz częściej) wydaje, że rośliny są poza tym wszystkim. że one są zupełnie z kosmosu.
      och, ja też niejednego ogórka wystawiłam na śmierć poprzez zgnicie. nie znoszę tego u siebie, tego marnotrastwa.

      Usuń
  4. Pytanie o duszę jest skażone antropocentryzmem. Bo czymże ona ma być, ta dusza? Czymś na podobieństwo naszej świadomości plus teologiczne przydatki?
    Rośliny mają może Coś Zupełnie Innego.
    Coś, o czym nie śniło się filozofom.
    Być może to się składa i rozkłada, zlewa i rozlewa.
    Może jest sto razy lepsze od duszy.
    A może ludzkie wartościowanie tego też antropocentryzm.
    Nie wiem nic.
    PS. czy to wystarczająco sensowne, Mar, kochana? ;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dla takich 'komciów' warto pisać 'blogaska' ;)

      a tak na serio - zgadzam się z Tobą, Aniu, w 100%. jeśli Ci powiem, że miałam kiedyś przekaz od trawy w ogrodzie, to uznasz mnie za wariata? ;)

      Usuń
    2. ale konkretnie to co mówiła?

      Usuń
    3. teraz to jest ciężko wytłumaczyć, po fakcie, ale wtedy czułam świadomość w każdym pojedynczym źdźble (co to za słowo?!) i wcale mnie to nie dziwiło. takie momenty olśnień przychodzą i odchodzą - jak fale. może to i lepiej - inaczej człowiek by zwariował ;)

      Usuń
    4. Tak po prawdzie to sądzę, że jednak był to przekaż od Ciebie dla Ciebie :)

      Usuń
    5. tak poważnie, to All Is One, więc absolutnie nie ma różnicy :)

      Usuń
    6. Trawa jako samowyzwalacz;)

      Usuń
  5. Też mnie to czasem z lekka nurtuje...

    OdpowiedzUsuń
  6. udowodniono, że rośliny się porozumiewają, a właściwie ostrzegają przed np. nadciągającą szarańczą..
    może ostrzegają się przed nami- niszczycielami?
    dla mnie są takim samym bytem jak wszystkie inne zwierzęta, ale faktycznie często o tym zapominam, te nawyki, brak uważności
    dla usprawiedliwienia- o siebie tez nie dbam, więc i wyrzuty mam mniejsze:)
    roślina śliczna i teraz odwdzięczy Ci się, jak mnie Lulencja, byle jej takie doopsko nie urosło jak mojej psinie ;PPP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale chociaż sypiasz lepiej? jakby co to wspomagaj się kocimiętką ;)

      a niech rośnie, dziewczyna, ile wlezie! miejsca Ci u nas dostatek ;)

      ściski dla Ciebie i Lulencji xxx

      Usuń
  7. Nooo to mnie teraz ujęłaś w całości, my ratujemy wszystko, co napotykamy na drodze... więc rozumiem Cię doskonale :* Polacy zjeżdżający na stałe do kraju zostawiają nam kwiaty na progu, tak już jest, że odrobaczamy, dbamy, kochamy

    ciao pięknoto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mój R ratuje najbardziej beznadziejne przypadki! ma rękę do roślin i one mu ufają i słuchają się go. mnie się jedynie nasturcje słuchają ;) x

      Usuń
  8. Ja tam uważam, ze kwiaty tez zasługują na szacunek!;)

    OdpowiedzUsuń
  9. true story!

    zapraszam serdecznie www.usasarah.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Mieszkam na wsi, więc przyrodę obserwuję i widzę jak ściśle jesteśmy powiązani ze sobą. Przyroda to dla mnie żywioł i...ciągłe odradzanie się. Narodziny i śmierć. Czy rośliny mają duszę? Tego nie wiem, ale na pewno mają życie w sobie.
    Podziwiam, że masz rękę do kwiatków - ja chociaż mam takie pole do popisu, pozwalam, by u mnie wszystko rosło dziko. O, np. już żółto od mleczy;)
    Beth - majestatyczna;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. idzie mi coraz lepiej, ale prawdziwą rękę do roślin ma mój R - jest znany z wskrzeszania najbardziej beznadziejnych przypadków. u mnie też żółto od mleczy - nie mam serca ich wyrwać! :)

      Usuń
  11. pytałaś czy jestem blondyną i brunetą jednocześnie? Ano jestem :D
    A tak serio, to blondyną byłam w zeszłym roku. Teraz jestem brunetą.
    I usychają mi wszystkie kwiatki. WSZYSTKIE. Za każdym razem kiedy próbuję ocieplić swoje haj feszyn skandynawskie wnętrze (sratytaty, mam po prostu mało bibelotów) i dodać jakiś wiecheć on...ginie tydzień później. No..jak to mówią Hiszpanie, que mala suerte. Hoduję za to z powodzeniem psa. I kota. I nigdy ich nie zjem...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to niesamowite, jak włosy zmieniają człowieka! ale ładnie Ci w obu odsłonach :)
      też nie ma zbyt dobrej ręki do roślin, całe szczęście mój mąż ma niesamowite do nich podejście - wszystko rośnie jakby ktoś rzucił na te wszystkie rośliny urok!
      pozdrowienia dla psa i kota x

      Usuń